Modlitwa południowa do Matki Bożej

Wprowadzenie:
Rachunek sumienia odprawiamy dwukrotnie w ciągu dnia:
– po modlitwie południowej przed obiadem, to krótki rachunek sumienia z podjętego konkretnego postanowienia rano.
– wieczorem na początku komplety, by cały dzień podsumować.

W tym sposób chcemy trwać w nawracaniu serca do Boga. Nie wystarczy nawracać się od czasu do czasu, w nawróceniu trzeba „trwać”, trzeba żyć w duchu nieustannego nawracania się.

W południe odmawiamy tę modlitwę:

„Panno Najwierniejsza,
Ty, któraś porodziła Jezusa, Boga Prawdy,
Wyjednaj nam, abyśmy we wszystkim zachowywały prawdę serca, ust i uczynków.”

Tą modlitwą prosimy Maryję o dobry rachunek sumienia. Również, kierując się ku Niej i wpatrując się w Nią, jako doskonały Wzór Świętości, uczymy się od Niej, jak stawać w prawdzie przed Bogiem, Który jest Samą Prawdą.

I. Spojrzenie na Maryję:

A. „Panno Najwierniejsza”
Maryja była najlepszą Uczennicą i Naśladowczynią Jezusa Chrystusa.

Maryja była czysta i wierna. Nie musiała się nawracać na wierność wobec Boga, bo nigdy Go nie porzuciła i w niczym nie okazała mu niewierności. Tylko Jego miłowała i tylko On zamieszkiwał w Jej sercu.

Jest Ona Człowiekiem niezachwianej wiary, ale jak my, szła do Boga w pielgrzymce wiary. Wiara Maryi wzrastała. Nie mamy więc powodu, aby się zniechęcać tym, że nasza wiara wciąż jeszcze jest chwiejna i słaba. Powinniśmy stanąć na drodze wiary, wejść na nią w miejscu, w którym się dziś znajdujemy, zacząć ją rozwijać i pogłębiać. Wówczas będziemy jak Maryja wzrastać w wierze. Powinniśmy uwierzyć, że Bóg da nam na to czas, byśmy wzrastali w wierze.

Maryja żyła zawsze w prawdzie, miała pokorne mniemanie o sobie i uważała się za niegodną jakichkolwiek zaszczytów. Najpokorniejsza Maryja uważała, że została przez Boga podniesiona i darmo obdarowana, bez żadnej zasługi z Jej strony. Ceniła sobie dary Boga, nie gardziła nimi, ale zawsze za nie dziękowała. Nie wynosiła się nad innych, lecz uwielbiała Boga, od którego wszystko otrzymała. Właściwie oceniała samą siebie, ale nie czuła się winną jakichś grzechów, bo to byłoby fałszywe; była jednak głęboko przekonana, że sama z siebie nie posiada nic dobrego i nie przedstawia żadnej wartości, a wszystko uważała za Bożą własność i wszelkie dary przypisywała Bogu.

B. „Ty, któraś porodziła Jezusa”
„Maryja poczęła Jezusa za sprawą Ducha Świętego” (Łk 1, 35) Ojcowie Kościoła dodają „Maryja poczęła Słowo przez wiarę.”

W Regule Zakonu NMP (IV Rozdział) jest napisane: „Maryja Dziewica była najmocniejsza w wierze i, aby się podobać Bogu, kierując się swoją wiarą myślała, mówiła i czyniła, co następuje: przez wiarę, pokorę i posłuszeństwo poczęła Syna Bożego…”

Według wzoru do naśladowania danego przez Dziewicę, siostry, aby się Chrystusowi podobać, powinny być mocne w wierze (1P 5, 9), (ponieważ bez wiary nie można podobać się Bogu, Hbr 11, 6), począć Jezusa,…”

Przez wiarę Maryja poczęła i porodziła Jezusa.

Maryja przez swoją modlitwę i oddanie Bogu nadal ma udział, przy współdziałaniu Ducha Świętego, w rodzeniu człowieka do wiary.

My również przez wiarę przyjmujemy Jezusa i dajemy innym.

II. Spojrzenie na Jezusa
„Boga Prawdy”

Maryja ma tylko jedno pragnienie: prowadzić nas do Swojego Syna, Który jest Centrum naszego życia, Który jest Bogiem Prawdy.

Słowo, które Chrystus słyszał od Ojca (J 8,26.40; por. 3, 33), to prawda, którą On przychodzi „głosić” i o której będzie „wydawał świadectwo”(18, 37; por.5,33). Tak więc prawda – To słowo, kierowane przez Chrystusa do nas, a równocześnie to także słowo, które ma nas prowadzić do wiary w Niego. Z Nim bowiem i w Nim zostało nam dane pełne objawienie. Podczas gdy diabeł jest ojcem kłamstwa (8, 44), to Chrystus głosząc prawdę (8, 45) jest „pełen łaski i prawdy.” (1, 14). Chrystus jest Prawdą (14, 6). Jest nią nie tylko dlatego, że jest Bogiem, lecz także dlatego, że jako Słowo, które stało się ciałem, nosi w sobie pełnię objawienia, pozwalając nam przez to poznać Ojca (1, 18).

Właśnie dlatego człowiek może z całkowitym zaufaniem powierzyć się Bogu i może mieć pewność, że się na Nim nie zawiedzie.

III. Spojrzenie na siebie
„Wyjednaj nam, abyśmy we wszystkim zachowywały prawdę serca, ust i uczynków.”

A. Rachunek sumienia

1) Modlić się do Ducha Świętego

Chcemy przeprowadzać rachunek sumienia, w którym staramy się rozpoznać, kim jesteśmy w oczach Boga.

Jak konkretnie należy robić rachunek sumienia? Pomódlmy się najpierw do Ducha Świętego (za wstawiennictwem Maryi) o światło i jasność umysłu.

2) Pytać siebie

Następnie ogląda się swój dzień jak film. W ten sposób widzi się swoje życie i swoje czyny.

Jestem w tej chwili widzem i świadkiem swojego własnego życia. Podczas tego oglądania stawiam sobie dwa pytania:, „Co?” i „Jak?”. „Co?” i „Jak?” to nie są dwie osobne sprawy. Te pytania są ściśle ze sobą złączone. Odpowiadam sobie na nie w świetle mojego powołania: „Czego Bóg ode mnie oczekuje?” Najpierw: „Co?”. Pobudka, wstanie, śniadanie, modlitwa, praca… Kogo spotkałem(am)? Jakie otrzymałem(am) maile czy listy? Czyli po prostu: „Czym wypełniony był mój czas?”

Potem zastanawiam się „Jak?” to wszystko czyniłem(am)?

Jak wyglądało moje dzisiejsze wstanie? Czy nie ociągałem(am) się z wyjściem z łóżka, czy byłem(am) radosny(a)? gotowy(a) służyć i powiedzieć z głębi serca: „Tak, Ojcze”?

Jak się modliłem(am)? Czy byłam obecny(a) duchem podczas modlitwy, skupiony(a)? Czy brakowało mi wiary?

Jak pracowałem(am)? Czy po to, by wypełnić świętą wolę Bożą? Czy tylko z myślą, by najszybciej skończyć to, co miałem(am) do zrobienia? Czy pracowałem(am) w pośpiechu, spokojnie, a przede wszystkim z miłością?

Czy zwracałem(am) uwagę na sugestie i poruszenia Ducha Świętego? Czy żyłem(am) w Bożej obecności? Jak odnosiłem(am) się do innych, z miłością czy z rozdrażnieniem?

Odpowiedź na pytanie „jak” pomoże mi zwrócić uwagę na to, w jaki sposób wypełniam swoje osobiste postanowienie? Jeśli zdecydowałem(am) się wybrać radość, mogę zapytać swojego sumienia: Gdzie podziała się moja radość? Czy jej miejsca nie zajęły: niezadowolenie, rozdrażnienie, szemranie?

Ważna jest analiza sytuacji. Ważne jest, co zrobiłam, ale ważniejsze: dlaczego, zbadać intencję. Wielką zaletą rachunku sumienia jest to, że pomaga mi on żyć bardziej świadomie. Bez tej jasności życie po prostu toczy się swoim rytmem i nic w zasadzie się w nim nie zmienia.

B. Odkrywać siebie przez Chrystusa – być w prawdzie przed Nim

Być z Jezusem, to pozwalać Mu nam odkrywać prawdę o sobie. Tylko On może mówić prawdę o mnie. Czy słucham Słowa Bożego i wierzę to, co Bóg mówi o mnie? Co jest nieprawdziwe we mnie? Jeśli szczerze z Jezusem rozmawiam, on nie pozostawia mnie w iluzji, tylko w prawdzie. Mówi: „Wyrzeknij się tego, co sam myślisz o sobie, co inni myślą o tobie!”

Przez całe życie chcemy, aby niczego nam nie brakowało, aby we wszystkim przeżywać pełnię: pełnię na modlitwie, pełnię satysfakcji, pełnię zasług, zalet, zadowolenia duchowego, intelektualnego… Ale poznawać siebie prawdziwie, to uświadamiać sobie, że faktycznie jesteśmy „brakiem”, że doświadczamy „braku” we wszystkim. A im większą pustkę przeżywamy, tym większą przestrzeń Bóg może wypełnić Swoją obecnością, Sobą.

Być świętym, to dać się nawrócić, to dać się przekonać o pewnych prawdach, np. że jesteśmy grzesznikami. Nikt nie powie inaczej, ale gdy się nas traktuje jak grzesznika, buntujemy się. Do św. Katarzyny ze Sieny Bóg mówi: „Ja jestem, a ty nie ; jestem wszystkim, ty jesteś niczym.” W pierwszym odruchu możemy być tym zbulwersowani, ale to jest prawda, która nie neguje godności dziecka Bożego. To od Boga pochodzi życie i wszelka cnota, którą można praktykować.

Jezus zawsze patrzy na nas z miłością i to nie z byle jaką miłością, bo psalm mówi: „Miłość i prawda się spotkają”(por. Ps 85, 11). Jezus popatrzy na nas w prawdzie, bo On jest Prawdą i Życiem. I co najpierw zobaczy? Zobaczy najpierw te miejsca, w których istnieją w nas przeszkody. Popatrzy na nie nie po to, by nas oskarżać, ale po to, by uwolnić, by wyzwolić w nas życie, tam gdzie ono zostało uwięzione. Mogą to być przeszkody w modlitwie, problemy, które na nas spadają, jakieś lęki lub innych rzeczy. Przeszkody te są znakiem, że Bóg kieruje na nas spojrzenie, nie po to, by sprawić ból, ale by powiedzieć: „Kocham cię w prawdzie, to znaczy chcę ci pomóc uświadomić sobie przeszkody, jakie są w twojej duszy. Chcę, byś odkrył w swoim sercu prawdę o sobie”. Kiedy kogoś kocham, muszę być prawdziwy wobec niego. Boga możemy kochać tylko w prawdzie o nas samych, mówiąc: „Widzisz, Panie, jaki jestem! Ty pokazujesz mi, jaki jestem!”

Pan nam wciąż powtarza: „Ty jesteś moim dzieckiem, chcę cię uczyć, chcę ci dowieść mojej miłości, ale chcę cię również doświadczyć”. Dziecko, (…) przygotuj swą duszę na doświadczenia! (Syr 2, 1) To oznacza, że wiara i wiele przekonań muszą zostać poddane próbie. Wiara umacnia się w doświadczeniach, które ją oczyszczają. Ta droga doświadczeń jest trudna i nawet pełna cierpienia; to są bolesne wydarzenia. Jesteśmy jednak zaproszeni do zaparcia się samych siebie. Co to oznacza zaprzeć się samego siebie? Oznacza wejść w proces uwalniania się z pychy i samowystarczalności. Nawet jeśli jest to trudne i bolesne, nie oznacza przecież, że jest to złe. Czasami już na początku tracimy odwagę, ponieważ oceniamy nasze siły, wydaje się nam, że to, o co nas Pan prosi jest niemożliwe i nie podejmujemy działania. Pan mówi: „Jestem Panem twojej historii”.

C. Być w prawdzie według duchowości Św. Joanny – być w prawdzie przed ludźmi

Dla św. Joanny Maryja jest tą, która zawsze zachowywała prawdę serca, ust i uczynków. Była pełna prawdy, bo była wierna Jezusowi, który jest Prawdą.

Będąc w Bractwie praktykujemy cnoty Maryi, czcimy Ją jako Pannę Najwierniejszą. Aby zdobyć tę piękną cnotę wymaganych jest pięć rzeczy (według tekstu w Źródłach Zakonu NMP – „Kazania o Cnotach – Maryja pełna Prawdy”):

Pierwsza rzecz, to pokój duszy. Nie wzruszam się i nie gniewam.

Jak trudno jest nam wysłuchać do końca drugiego człowieka i z góry nie odrzucić jego poglądów czy odrębności. Umieć zachować cierpliwość i kulturę słowa i nie mówić: „ja się z tą osobą już nie dogadam, ona mnie drażni na każdym kroku; drażnią mnie jej słowa, wypowiedzi, charakter, usposobienie, a przecież ona może być bardzo miła Bogu, chociaż jest zupełnie inna niż ja. Nie mieć wyidealizowanych oczekiwań, ale przyjąć innych, takimi jakimi są.

Druga rzecz, to nie kłamać, to znaczy stanąć w prawdzie przyjmując słuszne uwagi.

Człowiek pokorny jest gotowy przyjąć prawdę o sobie, choćby ona docierała poprzez kierowane do nas zarzuty i upokorzenia. Słuchanie uwag krytycznych pod naszym adresem ze spokojem jest trudniejsze niż post, dyscyplina i ciężkie umartwienia. Im słuszniejsza uwaga tym boleśniej ją odczuwamy, bo jak mówi przysłowie „prawda w oczy kole”.

Słuchać każdego i postarać się zrozumieć jego racje – to wielkie bohaterstwo! Ileż trzeba mocy ducha, aby znieść niepowodzenia, wytrzymać naganę? Człowiek pokorny potrafi to wytrzymać i nie denerwuje się. Szuka prawdy nie u pochlebców, ale u tych, którzy mają odwagę powiedzieć mu nawet to, co jest bolesne.

Trzecia rzecz, to unikać dwulicowości. Usta moje powinny być w zgodzie z sercem.

Sztuka polega na tym, aby powiedzieć prawdę delikatnie, z szacunkiem, aby bliźni mógł ją przyjąć. Zdarza się, że nie mówimy prawdy innym, aby im się podobać. Istnieje w nas pewna tendencja do udawania i maskowania się wobec innych – czyli do jakiejś nieprawdy wobec nich. Wrażliwi jesteśmy na ludzkie spojrzenia. Chcemy dobrze wypaść, i staramy się pokazać na zewnątrz inni, czyli lepsi, niż jesteśmy w rzeczywistości.

Czy nie milczałem z nieśmiałości, wstydu, obawy innych względów ludzkich zamiast dać świadectwo prawdzie?

Czwarta rzecz, to unikać próżnowania, czyli nie być osobą leniwą, której słowa są puste i bez korzyści dla innych, a składane obietnice bez pokrycia.

Czy moje rozmowy są ubogacające? Czy nie upadam w próżne i puste gadulstwo?

Piąta rzecz: Obrona godności bliźniego. Zachowanie prawdy słowem i uczynkiem, to obrona dobrego imienia każdej osoby, szczególnie podczas jej nieobecności.

Zawsze można znaleźć w człowieku zaletę, która pokaże, że jest on lepszy od innych, a przede wszystkim ode mnie. Trzeba cieszyć się sukcesami innych i chętnie do nich nawiązywać. Zazdrość pokazuje mi prawdę o moim wnętrzu. Ona jest brakiem akceptacji siebie, pogodzenia się, że jestem taki, jaki jestem. Mam do siebie pretensje, że Bóg powinien mnie stworzyć i obdarować inaczej. Trzeba dziękować za wszystko Bogu i powtarzać zawsze: „Dobrze, że jestem inny… Dobrze, że oni są inni.”

Dziękujemy Bogu, że On pragnie i daje nam łaski, abyśmy przeżywali z Nim głęboką relację w Prawdzie. Niech Maryja wyjedna nam, abyśmy we wszystkim zachowywały prawdę serca, ust i uczynków.

Scroll to Top