„Otwórz mi!”

Z początkiem nowego roku otrzymałyśmy szokującą wiadomość: dwudziestoletni syn pana Jacka Kowalskiego – pieśniarza i poety z Poznania, który podjął się zadania tłumaczenia naszej kroniki – zmarł w nocy bez wyraźnej medycznej przyczyny – został wzięty do nieba. Pięć tygodni po tym wydarzeniu rozlega się telefon z prośbą o dwutygodniowy pobyt całej rodziny pana Jacka, jego żony Anny, czterech córek, synka i zięcia w naszym klasztornym domu. Oczywiście przyjęłyśmy ich bez zastanowienia na ten szczególny ich czas odpoczynku i odprężenia po stracie umiłowanego syna i brata.

Wreszcie przyjechali, a cały dom napełnił się śpiewem, bo cała rodzina jest śpiewająca, muzyką, bo prawie każde z młodych na czymś potrafi zagrać, opowieściami i poezją, bo panu Jackowi nie brakuje wiedzy i ochoty, by z pasją i miłością mówić o swej rodzinie, o swych bliskich, ale również o Polsce, którą kocha, i o której potrafi opowiadać godzinami bez znudzenia. Razem z nimi nasza grąblińska wspólnota spędziła kilka czarujących wieczorów, w trakcie których dyskutowaliśmy nad postawionymi przez pana Jacka pytaniami, powstałymi w trakcie jego tłumaczenia krótszej wersji kroniki anuncjatek. Praca posuwa się naprzód, i mamy nadzieję, że wkrótce wszystkie Polki będą się cieszyły staropolskim przekładem Źródeł! A te, które przyjdą po nich będą miały łatwiejszy przystęp do duchowości św. Joanny, aby grono serdecznych miłośników charyzmatu naszej matki mogło się nieustannie powiększać o nowe serca. Deo gratias!

 

Niekiedy po komplecie – w której część rodziny uczestniczy z balkoniku dla gości – można było usłyszeć wzruszający hymn śpiewany do Boga na dwa głosy: Wszystkie nasze dzienne sprawy… bo są przekonani, że modlitwa leczy rany.Wiele możemy się od siebie nauczyć.

Po ich wyjeździe dom stał się nagle pusty, jakby głuchy, ale ciągle otwarty na nowe, które daje nam drugi człowiek, pukający do drzwi naszego serca: „Otwórz mi”.

 

Scroll to Top