List od Hanny

Przyjazd do Sióstr zawsze był dla mnie oderwaniem od codziennej gonitwy w życiu. Nie mogę się z aktywnego życia wycofać, ani zwolnić, bo od 5 lat mój mąż jest częściowo sparaliżowany, nie widzi, nie mówi, jest osobą leżącą. Ja i moja rodzina pracujemy, by sprostać potrzebom tej sytuacji. Każdy wyjazd z domu jest dla mnie jak kroplówka wzmacniająca. I tak było również tym razem.

Po przyjeździe otworzyłam torebkę i wyjęłam jej zabałaganioną zawartość i zostawiłam pod obrazem Maryi z Dzieciątkiem. Stanęłam otwarcie i szczerze jak córka, która odwiedza Mamę i chciałam się do Niej przytulić i wszystko opowiedzieć. A właściwie pokazać mój świat oraz to, czym żyję, czym się aktualnie zajmuję. Pokazałam chaos, mnogość spraw i rzeczy oraz swoje pogubienie w tym. Chciałam Jej powiedzieć, że od dawna nie mogę płakać, bo cały ból wpada mi do jakiegoś worka w głębi serca, czy duszy, nie wiem. A worek przyjmuje. Ale z czasem staję się coraz słabsza i mniej odporna i przygnieciona. Wiele razy pragnęłam zapłakać i nie było to możliwe.

Zostawiłam zawartość torebki na stole i poszłam na spotkanie, na którym czytałyśmy Psalm 42 o łani, która pragnie wody ze strumieni.

Przy słowach „łzy stały się dla mnie chlebem we dnie i w nocy”, napisałam  „nie mogę płakać”. Potem zatrzymały mnie słowa- „Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać”. „Moja Skało, czemu zapominasz o mnie?” i „Gdzie jest Twój Bóg?” Pewnie specjalista od duszy postawiłby mi diagnozę – „czas strapienia” (Ignacy z Loyoli).

Słuchając refleksji przyjaciółek po przeczytaniu psalmu i wskazówek Siostry, zwróciłam uwagę na zdanie, że moja dusza ma pragnienia i że trzeba ją o te pragnienia pytać. Trzeba być miłosiernym dla swojej duszy.

No to było odkrycie!

Bywało, że niekiedy moja dusza miała pragnienie Boga, a ja tego nie odczytywałam właściwie i karmiłam ciało, co nie przyniosło ulgi, ale wręcz przeciwnie – coraz większą pustkę i ból.

A moja dusza chciała tylko Bogu powiedzieć jakie są jej potrzeby, pragnienia i marzenia. A może chciała być blisko Niego?

W pewnym momencie popłynęły łzy. Nawet nie pamiętam, jak i kiedy. Nie było też bezpośredniego  powodu. Popłynęły, jakby ktoś odkręcił kurek w baterii umywalkowej. Spadło napięcie i zaczęłam słyszeć i rozumieć jaśniej słowa Siostry o tym, że należy traktować swoją duszę z łagodnością i że wróg atakuje naszą wiarę w dobroć Boga, naszą nadzieję i miłość. Trzeba ufać, że Bóg dopuszcza jakąś trudność, by pojawiło się większe dobro we mnie i zawiązała się głębsza relacja z Nim. Jakżeż ja tego doświadczyłam. Gdy mąż był zdrowy, on zapełnił sobą przestrzeń moich relacji. Dopiero gdy zachorował, szukałam relacji z Bogiem. Bardziej ze strachu i samotności oraz potrzeb, niż z bezinteresownej miłości. Ja wierzyłam w Jego moc i potęgę, ale ja Go nie kochałam. Dopiero, gdy zaczęłam lepiej poznawać Boga z Pisma Świętego, gorzko żałowałam, że  „zbyt późno Cię umiłowałem” ( św. Augustyn).

czasie dnia spędzonego u Sióstr dostałam kolejne światełka pomocne w drodze do Boga, że w czasie strapienia najważniejsze to UFAĆ BOGU.

W czasie pocieszenia natomiast należy być pokornym i dziękować za otrzymane dobro.

Ostatecznie wyjeżdżając z tego cudownego miejsca, spakowałam moją torebkę na nowo i wyjechałam ze świadomością, że ” jak łania pragnie wody ze strumieni, moja dusza pragnie Cię, tylko Ty jesteś moim pragnieniem, zawsze chcę uwielbiać Cię. Tylko Ty jesteś mocą mą, Wola Twoja wolą mą…”

A Matka Najświętsza naprawdę mnie przytuliła i pocieszyła i wracam do swojego życia z nowymi siłami patrząc na nie z nowej perspektywy. Nie muszę wszystkiego robić sama. Zostawiłam ciężar na stole przed Maryją, a wzięłam to samo już lekkie, bo z Nią. Oddałam wszystko, by wrócić na nowo do starego.

Dziękuję Siostrom za modlitwę, opiekę i troskę.

Dziękuję moim przyjaciółkom, że mam z kim „o tym wszystkim pogadać” i że słuchając Ich dostaję dużo dobra i mądrości.

Hanna

4 thoughts on “List od Hanny”

  1. Niech będzie Bóg uwielbiony każdym słowem odnowionego serca!
    Dziękuję za świadectwo pełne wiary, nadziei i miłości.
    Na czas następnych trudnych doświadczeń, które pewnie przyjdą,bo taka jest często pedagogia naszego Pana, ofiaruję za Ciebie modlitwę Koronką 10 Cnót Matki Bożej, by po strapieniu nastąpiło szybkie pocieszenie.
    Anna

  2. Tak, to prawda. Kiedy przychodza problemy, szukamy Boga ze strachu, z bolu. Ale moze to wlasnie tak ma byc, ze najpierw szukamy go z innych pobudek, by pozniej coraz bardziej sie do niego zblizac i go naprawde pokochac. Ta droga jest dluga i czesto nielatwa. Tak bylo ze mna. Przez chorobe zblizylam sie do Boga i prawdziwie go pokochalam. Teraz lakne modlitwy i tesknie za bliskoscia Boga, teraz potrafie sie rozkoszowac obecnoscia i miloscia Boga. Pomagaja mi w tym Swieci, Aniolowie i dusze czysccowe.
    Sprobujcie tez, naprawde warto!

  3. Piękne świadectwo, od dziś będę pytała mojej duszy czego ona pragnie. Bogu niech będzie chwała na wieki.

Comments are closed.

Scroll to Top